



Modlitwa o uzdrowienie międzypokoleniowe to lekarstwo proponowane coraz częściej ludziom potrzebującym duchowej pomocy. Rekolekcje zmierzające do takiej modlitwy przyciągają tłumy i nie brak osób, które doświadczeniem własnego życia unaoczniają jej przemieniającą siłę. Skąd się wzięła idea prowadzenia takiej modlitwy? W Piśmie Świętym i w Tradycji Kościoła nie znajdziemy nikogo, kto by ją praktykował. Jakie są jej podstawy, skoro w Katechizmie Kościoła katolickiego nie ma na jej temat ani słowa? Jaką postawę przyjąć wobec coraz większej liczby jej entuzjastów? To wszystko pytania, na które warto po kolei odpowiedzieć. Spójrzmy jednak nieco szerzej: potraktujmy modlitwę o uzdrowienie międzypokoleniowe jako jedną z form pobożności ludowej. I zacznijmy od tego, co powie nam katolicki katechizm: „Poza liturgią życie chrześcijańskie jest podtrzymywane przez różne formy pobożności ludowej, zakorzenione w rozmaitych kulturach. Kościół popiera formy religijności ludowej, wyrażające zmysł ewangeliczny i ludzką mądrość, wzbogacające życie chrześcijańskie, ale równocześnie czuwa, by je rozświetlać światłem wiary” (KKK 1679).
Uzdrowienie z międzypokoleniowej choroby duchowej
Wiara w moc uzdrowienia międzypokoleniowego to zjawisko nowe, pojawiła się za czasów naszego pokolenia. Jest więc innowacją w Kościele, nieznaną jeszcze trzydzieści lat temu. Skąd się wzięła? Mówiąc słowami katechizmu – jednym z jej źródeł jest zmysł ewangeliczny. To głębokie przekonanie, że prawdziwy Jezus żyjący w Kościele naprawdę uwalnia, rzeczywiście zmienia życie. Można tego doświadczyć (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.
Chrześcijaństwo w duchu tego świata