



Księgi Starego Testamentu opisywały koniec świata jako czas ostatecznego zwycięstwa Jahwe nad Jego wrogami (Jr 46,10; Ez 30,3n; Iz 34,8; Ps 94,2). W Nowym Testamencie sam Chrystus zapowiedział swoje powtórne przyjście w chwale na końcu czasów: „Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskichz wielką mocą i chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą
o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego” (Mt 24,30). Pierwsi chrześcijanie co prawda wiedzieli, że „Dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy” (1 Tes 5,2), ale jednocześnie wierzyli, że ta chwila jest bliska i należy żyć perspektywą nadchodzącego spotkania, skoro sam Chrystus w objawieniu św. Jana powiedział: „Mówi Ten, który o tym zaświadczy: »Zaiste, przyjdę niebawem«” (Ap 22,20n), a św. Piotr Apostoł mówił: „Wszystkich zaś koniec jest bliski” (1 P 4,7). Pierwsze wspólnoty chrześcijańskie na obszarze Palestyny modliły się słowami „Maranatha”, co znaczy „Przyjdź, Panie Jezu” – świeże jeszcze doświadczenie realnej bliskości Boga było silniejsze niż strach przed proroctwami głoszącymi zagładę całej ziemi. Owa tęsknota za Nowym Jeruzalem była tak mocna, że niektórzy ulegali pokusie uznania swojego ziemskiego życia za okres tymczasowy, a zatem czuli się zwolnieni z wykonywania codziennych obowiązków związanych z funkcjonowaniem wspólnoty. Gdy ta wieść dotarła d (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.